Marcin Łukasz Makowski Marcin Łukasz Makowski
461
BLOG

Pobudka z Amerykańskiego Snu

Marcin Łukasz Makowski Marcin Łukasz Makowski Gospodarka Obserwuj notkę 1

 Gdyby Steven Spielberg z dnia na dzień postanowił nakręcić postapokaliptyczną superprodukcję, nie musiałby nawet budować planu filmowego. Jest w Ameryce miasto, które nadaje się do tego od zaraz. Detroit w przeciągu 50 lat z 2 milionów mieszkańców skurczyło się do 700 tys. Opuszczone fabryki, szkoły, szpitale i drapacze chmur, na stałe wpisały się w krajobraz dogorywającej metropolii. Przedmieścia zamieniają się w miejskie farmy, zdesperowany burmistrz sprzedaje domy za dolara, a statystyczny nastolatek ma większe szanse trafić do więzienia niż skończyć szkołę. Co takiego wydarzyło się w Detroit?

 

Upadek imperium
Są takie miejsca na świecie, w których czas nie tyle się zatrzymał, co zaczął cofać. Z dawnego imperium pozostały ruiny, a ludzie którzy zdecydowali się na przekór wszystkiemu zostać, snują się w odrętwieniu i z poczuciem frustracji. Jednym z takich miejsc jest Detroit, niegdyś czwarta co do wielkości metropolia Stanów Zjednoczonych, dziś najbardziej ponure miasto kontynentu. Na pierwszy rzut oka Detroit wygląda tak, jak gdyby bez zbędnych wyjaśnień i w dużym pośpiechu, ewakuowano większość jego mieszkańców.  Na wpół zapisane tablice i ciche korytarze szkół. Poprzewracane wózki inwalidzkie w zrujnowanych szpitalach. Rzędy pustych siedzeń i otwarty fortepian w imponującej, stylizowanej na hiszpański gotyk sali koncertowej. Obok tego, jak w scenariuszu do taniego posapokaliptycznego thrillera, walki psów w opuszczonych fabrykach, metaamfetamina produkowana w walących się domach na przedmieściach i przyroda, która powoli acz nieubłaganie odzyskuje zagrabioną jej niegdyś przez chciwość człowieka przestrzeń.
Nawet bez przywoływania tych dramatycznych scen, same statystyki przyprawiają o zawrót głowy. Mówiąc obrazowo – pod względem finansowym miasto jest nie tyle na skraju przepaści, co na dnie Rowu Mariańskiego. W budżecie brakuje około 300 milionów dolarów na podstawowe czynności komunalne takie jak wywóz śmieci czy sprzątanie ulic. Średnia cena za dom to 800 dolarów, choć zdarza się, że podniszczony szeregowiec w kiepskiej dzielnicy uzyskuje na miejskiej licytacji za cenę ledwo przekraczającą jednego dolara. Niestety, chętnych na kupno można szukać ze świecą. Nic dziwnego, jeśli w przeciągu kilkudziesięciu lat na obszarze metropolii opuszczono 95 tys. posiadłości, 85 tys. przedsiębiorstw, a średni dochód na rodzinę z najwyższego wskaźnika w Ameryce, spadł na przedostanie miejsce.Nie lepiej jest z systemem szkolnictwa, który przy upartej postawie związków zawodowych i braku restrukturyzacji, notuje wyniki nieznane nawet w krajach Trzeciego Świata. Potencjalny uczeń szkoły średniej ma około 25% szans na to, że ukończy naukę z dyplomem. Prawie połowa dorosłych mieszkańców Detroit to funkcjonalni analfabeci, zasilający liczne w mieście gangi, które z przemocy i masowego podpalania domów uczyniły jedyny rodzaj dostępnej na przedmieściach rozrywki. Trudno się dziwić panującemu powszechnie poczuciu bezkarności, jeśli tylko trzy na dziesięć morderstw w Detroit znajduje swój finał w sądzie.Paradoksalnie, w mieście zwanym "Motor City" nie ma korków, bo nie ma wystarczająco dużo samochodów na drogach zaprojektowanych dla dwóch milionów użytkowników.
Cywilizowane życie tli się jeszcze w niewielkich enklawach, takich jak imponujące centrum miasta z wybudowanym w latach 70. kompleksem o dumnie brzmiącej nazwie - Rennesaince Center. Są to jednak zamknięte i szczelnie odgrodzone od zwykłych mieszkańców twierdze, na które mogą popatrzeć z daleka, jak na pomniki dawnej świetności. Pozostałe jeszcze, niegdyś nazywane "Wielką Trójką", fabryki General Motors, Chryslera i Forda w niczym nie przypominają tętniących życiem taśm produkcyjnych z czasów prosperity. Dla porównania, w trzy lata po uderzeniu w wybrzeża Nowego Orleanu huraganu Katrina, stopień bezrobocia wzrósł w mieście do 11%. W Detroit, wynosi on 28,9%.Spoglądając na ten pejzaż przywodzący na myśl rozłożone w czasie ekonomiczno-społeczne tsunami, wielu socjologów wyciąga smutne wnioski. Detroit to pierwsze, i być może jedne z wielu miast, nadchodzącej wielkimi krokami epoki post-amerykańskiej. 
 
Artykuł ukazał się na portalu Onet. Ciąg dalszy na: http://ciekawe.onet.pl/spoleczenstwo/pobudka-z-amerykanskiego-snu,1,5364909,artykul.html

Zapraszam na mojego bloga www.makowskimarcin.pl oraz stronę www.dziwnawojna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka