Marcin Łukasz Makowski Marcin Łukasz Makowski
3234
BLOG

Niewygodny ksiądz Boniecki

Marcin Łukasz Makowski Marcin Łukasz Makowski Polityka Obserwuj notkę 54

 

Jeszcze w marcu tego roku z rąk prezydenta otrzymał Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, niespełna kilka miesięcy temu pełnił funkcję redaktora naczelnego jednego z najważniejszych tygodników w Polsce - dzisiaj każe mu się milczeć. Dlaczego?

Wokół księdza Bonieckiego ciemne chmury zbierały się już od słynnej wypowiedzi w sprawie Nergala, która dla wielu była zbyt łagodna i niejednoznaczna. Malo kulturalny list sprzeciwu wobec postawy byłego redaktora naczelnego „Tygodnika” wystosował wtedy biskup Wiesław Merling. Dzisiaj traktuje jego słowa jako preludium do tego, co stało się w środę wieczór. Przełożeni zakonu Marianów, którego Adam Boniecki jego byłym generałem, zadecydowali, że medialne wypowiedzi ich podwładnego działają na szkodę Kościołowi. Bez informowania o intencjach, zakazali księdzu publicznych wystąpień, łącznie z prowadzeniem programu „Rozmównica” w „Religia.tv”. Lakoniczne oficjalne oświadczenie głosi: „ks. Adam Boniecki MIC został zobowiązany do ograniczenia swoich wystąpień medialnych do Tygodnika Powszechnego. Żadne inne ograniczenia w jego dotychczasowej działalności nie zostały na niego nałożone”.

Decyzja Marianów zbiegła się z wywiadem dla Moniki Olejnik, w którym Adam Boniecki zwracał uwagę na niefortunność umieszczenia krzyża na sali Sejmowej, ale przede wszystkim twierdził, że: „nie na walce o krzyż w Sejmie polega piękno Ewangelii”.

Z księdzem Bonieckim można się nie zgadzać. Jego dobre kontakty z TVN rażą polskich biskupów, a zbyt krytyczne oceny Kościoła konserwatywną część wiernych. Sam wiele razy nie popierałem słów Bonieckiego, ale starałem się rozumieć jego intencje. Zawsze wychodziło mi to na dobre, bo to co wartościowe w wierze rodzi się ze specyficznej dialektyki między dogmatem a kwestiami, które każą przemyśleć wiele spraw od nowa. Ksiądz Adam nigdy nie naruszał fundamentów wiary, ale często skłaniał do ich głębszej analizy. Był i jest kimś szalenie ważnym dla polskiego Kościoła – widocznym znakiem jego pluralizmu w kwestiach pozadogmatycznych.

Niechęć w stosunku do jego osoby przejawiał już kardynał Stefan Wyszyński. Wydaje mi się, że Bonieckiego i całe środowisko „TP” z kardynałem miało nie po drodze. Różnili się wizją roli Kościoła w przestrzeni świeckiej, krytykowali religijność ludową, zakorzenioną w zdrowym nawyku i instynkcie. To są kwestię, które ciągną się od dziesięcioleci – nigdy jednak nie stanowiły powodu do ograniczania wypowiedzi księdza. Kiedy z nim rozmawiałem jakiś czas temu, przyznał, że po latach darzy prymasa tysiąclecia coraz większym szacunkiem.

Na obraz księdza Bonieckiego układa się wiele drobnych rzeczy, które sprawiają, że pomimo niektórych wypowiedzi darze go wielkim szacunkiem. Kiedy nie rozumiałem, dlaczego krakowscy dominikanie podczas mszy nie czytają listów pasterskich i zapytałem o to księdza, on odparł, że czasami też wolałby ich nie czytać, ale to nie jest kwestia jego kaprysu, tylko posłuszeństwa wobec Kościoła. W kontaktach personalnych był najżyczliwszą osobą jaką spotkałem. Potrafił o 23 odpowiadać na pytania do wywiadu i z każdym rozmawiał jak równy z równym.
 

Niektórzy powiedzą: "co z tego, że może się wypowiadać jedynie w Tygodniku. Nadal jest kapłanem i tych funkcji nikt mu nie odebrał" - a ja się pytam - niby jakim prawem przełożeni mieliby mu tego zabronić? Czyżby w jeden wieczór został heretykiem? Takie myślenie pachnie retoryką w stylu: „co z tego, że ukradli ci samochód – przecież nadal możesz chodzić”. Ksiądz Bonieckie jest nie tylko kapłanem, ale także dziennikarzem, dlatego ten zakaz jest tym bardziej dotkliwy.

Nie zdziwiłem się, kiedy Szymon Hołownia napisał w tej sprawie: „niektórzy (nieliczni, acz niestety widoczni) pasterze tego Kościoła swój metaforyczny tytuł biorą chyba zbyt dosłownie, obsadzając się w roli agrarnych samodzierżców”. Naprawdę nie wiem jak mam bronić hierarchii wśród niewierzących znajomych, kiedy w obliczu jednego z największych kryzysów wiary sama strzela sobie w stopy.

Może pozostaje wrócić do tego, co ksiądz Boniecki słusznie wytknął zaaferowanym wojnami o krzyż – nie na tym polega piękno Ewangelii. Ciekawe czy jego przyjaciel Wojtyła miałby coś przeciwko.

Zapraszam na mojego bloga www.makowskimarcin.pl oraz stronę www.dziwnawojna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka